Przejdź do głównej zawartości

Kirby Nightmare in Dream Land: odświeżony klasyk

Właśnie skończyłem pierwszą grę na Game Boy Advance, której mogę z czystym sumieniem wystawić ocenę dziesięć na dziesięć. Kirby Nightmare in Dream Land to odnowiona wersja klasycznego tytułu z Famicoma i jednocześnie jedna z dwóch gier na GBA, które zabrałem ze sobą na ostatnią podróż do USA. Chciałem mieć coś, co ani przez moment nie będzie wymagało sprawdzania poradników, bo w drodze internet zwykle nie istnieje.

Najbardziej urzekły mnie animacje i lokacje. Kirby porusza się płynnie i naturalnie, a kolory na ekranie GBA wyglądają zaskakująco żywo jak na konsolę z początku lat dwutysięcznych. Odkrywanie kolejnych plansz daje uczucie przygody i swobody, bo gra bardzo świadomie prowadzi do przodu i nie przeciąża zadaniami. Najważniejsze było jednak to, w jaki sposób gra zachęca do porzucania jednego stylu i próbowania kolejnych. Kopiowanie zdolności przeciwników i ich szybka utrata po odniesieniu obrażeń powodują, że cały czas zmieniamy sposób przechodzenia poziomów. Nie ma tu przywiązania do jednego ulubionego sposobu walki. Zamiast tego gra zachęca do eksperymentowania. Ostatni boss stawia dużo większe wymagania niż cała reszta gry. Trzeba poświęcić kilka prób na zrozumienie jego schematów ruchu, ale przez to finał daje naprawdę solidne poczucie satysfakcji.



Kirby Nightmare in Dream Land to nie tylko remake, ale i wyraźny technologiczny krok naprzód w porównaniu z wersją NES. Gra została stworzona na nowym silniku z przebudowaną grafiką i animacjami oraz z nowo zremasterowaną muzyką. Zyskała także tryb dla kilku graczy dzięki łączności przewodowej GBA. Technicznie GBA świetnie udźwiga tę produkcję.

Jeśli chodzi o odbiór gry przez recenzentów większość ocen oscylowała w okolicach ośmiu i dziewięciu na dziesięć. Bardzo chwalono grafikę, animacje, muzykę oraz czystą przyjemność ze sterowania. Zdecydowana większość recenzji zwracała uwagę jedynie na umiarkowaną długość gry, ale jednocześnie podkreślano że jej krótka forma jest częścią uroku.

Dygresja, ale ostatnio coraz bardziej doceniam krótsze gry zamiast wielogodzinnych tasiemców, które wymagają dziesiątek godzin wolnego czasu i często tracą tempo już w połowie przygody. Krótka gra działa jak dobrze skomponowany album muzyczny, w którym nie ma miejsca na wypełniacze i przeciąganie wątków tylko po to, żeby podbić licznik godzin. Kirby Nightmare in Dream Land idealnie wpisuje się w tę potrzebę. Zaczynasz, grasz, płyniesz przez kolejne lokacje i kończysz w momencie, gdy zabawa jest wciąż świeża. Dzięki temu zostaje uczucie przyjemnego niedosytu zamiast zmęczenia. Zdecydowanie wolę taką zwięzłą, dopracowaną formę niż gigantyczne światy które próbują zająć każdy wolny wieczór.

Komentarze