Niedawno trafiłem na aukcji na bardzo ciekawą grę. Początkowo nawet nie zwróciłbym na nią większej uwagi, bo kontynuacje kultowego Excitebike nigdy nie były tak głośne jak oryginał. Obawiałem się, że wersja 3D na Nintendo 64 okaże się niedopracowana, że będzie miała tę surową estetykę pierwszych prób z grafiką trójwymiarową, które dziś starzeją się różnie, w przeciwieństwie do ponadczasowych klasyków 2D. Bałem się też, że twórcy oprą się zbyt mocno na legendzie pierwowzoru. Po kilku opiniach zmieniłem jednak zdanie, zaryzykowałem, zamówiłem grę i po dwóch miesiącach podróży z Japonii wreszcie mogłem włożyć kartridż do konsoli.
Okazało się, że gra jest zaskakująco dopracowana i prezentuje się znacznie lepiej, niż oczekiwałem. Gdybym nie wiedział, na jakiej konsoli gram, mógłbym pomyśleć o GameCube albo pierwszym PlayStation. Nintendo 64 wciąż potrafi zaskoczyć, choć to sprzęt piątej generacji oparty na procesorze o taktowaniu niespełna 94 MHz i układzie graficznym RC. Standardowe 4 MB pamięci RDRAM, rozszerzalne do 8 MB dzięki Expansion Pakowi, w przypadku Excitebike 64 zostały wykorzystane naprawdę efektywnie. Modele motocykli są szczegółowe, torom nie brakuje charakteru, a efekty oświetlenia i pyłu robią wrażenie nawet dziś, szczególnie gdy pamięta się ograniczenia sprzętowe.
Najważniejsza jest jednak sama jazda. Sterowanie motocyklem jest intuicyjne, ale jednocześnie zaskakująco płynne. Czuć masę pojazdu, czuć tarcie o nawierzchnię i ten moment, w którym dzięki odpowiedniemu balansowi da się lądować idealnie po długim skoku. Jazda zachęca do doskonalenia umiejętności, a kolejne puchary wciągają tak, że trudno odłożyć pada. Na najłatwiejszym poziomie trudności można bez większej filozofii wygrywać wyścigi na 1. miejscu, ale na wyższych poziomach trzeba już planować, balansować, a czasem liczyć po prostu na drobinę szczęścia. Dokładnie tak jak w klasycznych arcade’owych grach wyścigowych.
Gra nie kończy się jednak na samych zawodach. Twórcy dorzucili mnóstwo dodatkowej zawartości. Jest sezon z wieloma trasami, jest edytor torów pozwalający budować własne zakręty, skocznie i muldy, są tryby specjalne jak wspinanie się motocyklem pod górę, czy nawet zabawny tryb piłkarski. Excitebike 64 nie jest jedynie hołdem dla klasyka z NESa, ale pełnoprawną, bogatą produkcją, która mogłaby spokojnie być wizytówką sprzętu. Gra zebrała świetne recenzje, często z ocenami oscylującymi wokół wysokich osiemdziesiątek, a wielu graczy do dziś wymienia ją jako jedną z najlepszych gier motocrossowych tamtej epoki. Sprzedała się też zaskakująco dobrze jak na tytuł wydany pod koniec życia konsoli.
Z mojego punktu widzenia największym zaskoczeniem jest to, jak dobrze przeskok z 2D do 3D udało się przeprowadzić bez utraty ducha pierwowzoru. Oryginalny Excitebike z 1984 roku był dla mnie częścią dzieciństwa i miałem pewne obawy, że coś w tej edycji zginie. Tymczasem gra nie tylko zachowała klimat pierwowzoru, ale też dodała nowe, ciekawe elementy. Czasami tylko pojawia się spadek liczby klatek na sekundę przy większej liczbie zawodników, ale nie jest to coś, co odbiera radość z jazdy.
Ukończyłem dopiero kilka pucharów i wiem, że jeszcze do nich wrócę. To jeden z tych tytułów, które przypominają, że era Nintendo 64 była niezwykle ciekawa, eksperymentalna i pełna pomysłów, a Excitebike 64 jest idealnym przykładem tego, jak powinno wyglądać udane wejście kultowej marki w nowy wymiar.
Komentarze
Prześlij komentarz