Nintendo 3DS poznałem jeszcze wiele lat temu, chyba na Pyrkonie, ale wtedy konsola w ogóle nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Kojarzyła mi się z prostymi grami i potraktowałem ją jako ciekawostkę, bez głębszego zainteresowania. Dopiero niedawno, kiedy wróciłem do gier retro, odkryłem ją na nowo i ta znajomość przerodziła się w coś znacznie więcej ;) Można się spierać, czy 3DS to już retro, ale bez wątpienia to sprzęt, który miał ogromne znaczenie w świecie konsol przenośnych. Warto przypomnieć, że kiedy zadebiutował w 2011 roku, nie miał łatwego startu. Cena była wysoka, a premierowe gry niezbyt porywające. Dopiero później, wraz z obniżką ceny i pojawieniem się dużych tytułów, konsola zyskała uznanie i ostatecznie sprzedała się w ponad 75 milionach egzemplarzy, co uczyniło ją jednym z najlepiej sprzedających się konsol w historii.
Największy przełom w 3DS to oczywiście ekran. Podobnie jak w pierwszym Nintendo DS mamy dwa ekrany, z czego dolny jest dotykowy, ale tym razem górny zyskał efekt 3D widoczny bez specjalnych okularów. Technicznie odpowiada za to warstwa parallax barrier, która kieruje obraz tak, by każde oko widziało go pod innym kątem, co daje złudzenie głębi. Wiele osób narzekało, że dłuższe granie w tym trybie męczy oczy, ale ja nie miałem takich problemów. Spokojnie mogę grać 1–2 godziny bez przerw i wciąż czuć przyjemność z efektu 3D. Dla mnie to świetna funkcja, choć trzeba przyznać, że w zestawieniu z nowszym New 3DS XL ten efekt wypada o wiele słabiej. Sam ekran w oryginalnym 3DS-ie miał 3,53 cala i rozdzielczość 400×240 pikseli, a od strony technicznej to procesor ARM11 wspierany przez układ graficzny PICA200. Na papierze to nie była rewolucja, zwłaszcza że konkurencyjna PlayStation Vita przewyższała ją mocą, ale Nintendo tradycyjnie wygrało optymalizacją i biblioteką gier.
Choć New 3DS i XL oferują większe wyświetlacze i stabilniejszy efekt 3D, to właśnie pierwszy 3DS ma dla mnie coś wyjątkowego. Jego kompaktowy rozmiar sprawia, że najczęściej towarzyszy mi w podróży. Schowany w kieszeni czy w małej torbie, jest zawsze pod ręką, a to duża przewaga nad większymi i cięższymi modelami. Właśnie z tego powodu częściej zabieram go ze sobą niż nowsze wersje (chociaż technicznie wypada słabiej).
Biblioteka gier na 3DS to w zasadzie mały skarbiec. Największe wrażenie robią na mnie takie tytuły jak Super Mario 3D Land, które genialnie wykorzystuje efekt 3D oraz Fire Emblem: Awakening czyli gra, która uratowała całą serię przed zapomnieniem i dziś uważana jest za jedną z najlepszych w historii 3DS. Do tego dochodzą Animal Crossing: New Leaf, które wciąga tak bardzo, że łatwo zapomnieć o czasie czy Pokémon X i Y, które jako pierwsze wprowadziły w pełni trójwymiarowe światy. Gracze na całym świecie pokochali też Mario Kart 7, który sprzedał się w prawie 19 milionach kopii oraz remake Zeldy Ocarina of Time, dzięki któremu klasyk z N64 dostał drugie życie. To wszystko sprawia, że 3DS wciąga dziś tak samo jak kiedyś i trudno nie uznać go za jedną z najciekawszych konsol przenośnych.

Komentarze
Prześlij komentarz