W końcu miałem chwilę, żeby usiąść do Mario Kart 64 na Nintendo 64 i poczułem się trochę tak, jakbym cofnął się w czasie do końcówki lat dziewięćdziesiątych. To była pierwsza część serii, która wyszła na konsolę 3D i od razu stała się grą wyjątkową. Sama Nintendo 64 była wówczas sprzętem rewolucyjnym, bo dzięki 64-bitowemu procesorowi i Reality Coprocessor konsola potrafiła wyświetlać światyw 3D, które wyglądały wówczas zupełnie inaczej niż wszystko to, co oferowały wcześniejsze konsole. Mario Kart 64 idealnie wykorzystało ten potencjał.
Najważniejsza zmiana w stosunku do pierwszego Super Mario Kart na SNES-ie polegała właśnie na przejściu z dwuwymiarowych tras na pełne środowisko 3D, w którym pojazdy nadal były sprite’ami, ale wszystko dookoła, zakręty, skarpy i mosty, dawało już poczucie głębi. Mapy mogły być znacznie bardziej zróżnicowane, pojawiły się elementy takie jak wiszące mosty czy wielopoziomowe zakręty, które stały się fundamentem dla kolejnych części serii. Gra pozwalała także na zabawę w trybie czteroosobowym.
Przyjęcie gry było bardzo dobre, choć recenzje z tamtych lat nie zawsze były bezkrytyczne. W dniu premiery w 1996 roku w Japonii i kilka miesięcy później w innych regionach gra zebrała noty na poziomie 80–90 procent w ówczesnych magazynach. Krytycy zwracali uwagę, że tryb dla jednego gracza jest powtarzalny (z drugiej strony w poprzednich edycjach Mario Kart też nie był super odkrywczy), ale wieloosobowe wyścigi wynosiły produkcję na zupełnie inny poziom. Z czasem Mario Kart 64 sprzedało się w ponad 9 milionach egzemplarzy, to jedna z najlepiej sprzedających się gier na Nintendo 64. Mario Kart 64 stworzyło fundament, na którym kolejne odsłony serii budowały swój fenomen. Poza tym nowe części często wracają do tras z tej właśnie odsłony, co pokazuje, jak mocno zapisała się ona w pamięci graczy.
Jedną z największych atrakcji Mario Kart 64 były nowe trasy, które wprowadziły do serii kultowe miejscówki, do dziś regularnie powracające w kolejnych częściach. Najlepszym przykładem jest Rainbow Road, która w tej odsłonie była najdłuższą trasą w całej historii serii. Miała ponad sześć minut jazdy na jedno okrążenie. W Mario Kart 8 Deluxe Nintendo zremasterowało tę trasę i skróciło ją do jednego okrążenia, zachowując jednak jej charakterystyczny klimat neonowej autostrady w kosmosie.
Innym klasykiem jest Moo Moo Farm, w której przeszkadzały stada krów wbiegających na trasę. Trasa pojawiła się ponownie w Mario Kart 7 i Mario Kart 8, gdzie zyskała nową grafikę, ale zachowała urok oryginału. Warto wspomnieć też o Toad’s Turnpike, czyli wyścigu przez autostradę pełną samochodów i ciężarówek, co w 1996 roku było czymś świeżym i nietypowym w serii. W Mario Kart 8 ta trasa wróciła w odświeżonej wersji, pozwalając graczom jeździć także po ścianach.
Komentarze
Prześlij komentarz