Dzisiaj bawiłem się moim Tamagotchi Pink z 1997 roku, czyli pierwszą wersją kultowego wirtualnego zwierzaka, która opuściła Japonię i trafiła na rynek zachodni. To dokładnie ta edycja, którą wiele dzieci w USA i Europie nosiło przy plecakach i w kieszeniach. Miałem już wcześniej kontakt z reedycją z 2022 roku, ale dopiero dziś po raz pierwszy trzymałem w rękach oryginał z lat 90. To naprawdę wyjątkowe doświadczenie, czuć w tym urządzeniu kawałek historii, czegoś co miało ogromny wpływ na popkulturę i cyfrowe dzieciństwo całego pokolenia.
Instrukcja obsługi zrobiła na mnie duże wrażenie. Nigdy wcześniej nie miałem jej w wersji angielskiej. Jest napisana zaskakująco ciepło i przystępnie, bez przytłaczających ostrzeżeń, zbędnych grafik i technicznego żargonu. Przypomina bardziej zaproszenie do zabawy niż podręcznik użytkownika. To zupełnie inne podejście niż to, do którego przyzwyczaiły nas współczesne gadżety. Samo urządzenie też daje inne odczucia niż nowsze wersje. Przyciski są bliżej siebie i mają inny, bardziej “miękki” skok. Ekran lekko śnieży, a smugi po zmianie pikseli zostają przez ułamek sekundy, ale to tylko dodaje uroku. To nie próba stylizacji na retro, to prawdziwe retro. Kolor obudowy, jasnoróżowy, jest idealnie w duchu tamtych lat, bez cienia sztuczności czy nadmiernego cukierkowania.
Mój egzemplarz to zachodnia wersja Tamagotchi, co można łatwo poznać po kilku charakterystycznych cechach. Przede wszystkim, wszystkie napisy na pudełku są po angielsku, z hasłem “the original virtual reality pet” dumnie prezentującym się z przodu. Oprawa graficzna jest krzykliwa, z pastelowymi kolorami i kreską przypominającą kredki świecowe, typowa stylistyka amerykańskiego marketingu z końca lat 90. Pierwsza fala Tamagotchi w USA zadebiutowała w maju 1997 roku i błyskawicznie stała się fenomenem. W ciągu pierwszych trzech dni sprzedano ponad 40 tysięcy sztuk, a do końca roku liczba ta wzrosła do ponad 10 milionów egzemplarzy sprzedanych na całym świecie. Wersja zachodnia różniła się nieco od japońskiej, bo była uproszczona pod względem funkcjonalnym, miała inne nazwy postaci, nieco mniej złożony system opieki i zmienione dźwięki. Interfejs był bardziej intuicyjny, a całość została przystosowana do młodszego odbiorcy, zwłaszcza dziewczynek. Dla porównania, oryginalna japońska wersja z 1996 roku była mniej kolorowa, miała bardziej surowy design i oferowała nieco więcej opcji rozwoju postaci. Co ciekawe, w Japonii Tamagotchi przez chwilę były nawet zakazane w szkołach, bo dzieci nie potrafiły się od nich oderwać podczas lekcji. W USA i Europie było podobnie, w 1997 roku wiele szkół wprowadziło zakaz przynoszenia Tamagotchi na zajęcia, bo ich ciągłe pipczenie rozpraszało uczniów i nauczycieli.
Wielu kolekcjonerów do dziś szuka oryginalnych wersji z lat 90. - ceny za nowe, nierozpakowane egzemplarze potrafią sięgać kilkuset dolarów. Niektóre kolory i edycje limitowane są szczególnie pożądane, a Tamagotchi pozostaje jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli lat 90., oczywiście zaraz obok Game Boya. Dla mnie Tamagotchi Pink to nie tylko kawałek plastiku, to nostalgiczna podróż w czasie, świadectwo epoki, w której cyfrowa opieka nad pikselowym stworzeniem potrafiła wzruszyć, zaangażować i nauczyć odpowiedzialności ;)

Komentarze
Prześlij komentarz