Przejdź do głównej zawartości

Pokémon Yellow: podróż w świecie pierwszych Pokémonów

Jedną z pierwszych gier, które naprawdę chciałem mieć na Game Boya, były Pokémony. Szukałem wersji oryginalnej, działającej na pierwszym Game Boyu, a nie reedycji na Game Boy Advance SP, chociaż taką też mam, ale to temat na inną okazję 😅 W dzieciństwie zbierałem kartoniki z Pokémonami z paczek Lay’s, była wtedy głośna akcja promocyjna, dzięki której można było za kilka złotych zdobyć sporą kolekcję. Dzisiaj już nic z tego nie zostało, ale wspomnienia o Pokémonach pozostały żywe. Oglądałem oczywiście oryginalny serial. Może nie byłem tak zafascynowany Pokémonami jak na przykład Digimonami, ale tamte czasy wspominam z ogromnym sentymentem. 

Niedawno sięgnąłem po Pokémon Yellow na Game Boyu i bawię się świetnie, choć mam do siebie lekki żal, że nie gram w nią częściej. Mimo że mam ją już od dwóch czy trzech miesięcy, licznik czasu pokazuje niewiele godzin, a ta gra zasługuje na więcej. Domyślam się, jakim przeżyciem musiała być dla graczy w czasach premiery, bo jest po prostu urocza. Osadzona w świecie pierwszego serialu Pokémon, z elementami strategii i planowania, pokonanie niektórych przeciwników wcale nie jest takie oczywiste. Prosty język japoński sprawia, że idealnie nadaje się dla kogoś, kto się uczy. Fabuła jest nieskomplikowana, ale angażująca, a brak zbyt rozbudowanej narracji pozwala wczuć się w postać trenera i samodzielnie dopowiadać sobie szczegóły jego przygód. Oficjalny cel jest jasny, zdobycie wszystkich odznak i pokonanie liderów sal, ale między tymi punktami jest sporo przestrzeni na własne tempo i odkrywanie świata.

    



Pokémon Yellow: Special Pikachu Edition pojawił się w Japonii 12 września 1998 roku, a w USA i Europie w 1999 roku. Była to wersja rozszerzona Red i Blue, inspirowana anime, w której Pikachu towarzyszy graczowi na ekranie, pierwszy taki element w serii. Gra zebrała wówczas znakomite recenzje, często sięgające 90 % w takich źródłach jak IGN czy GameSpot. Sprzedała się w milionach egzemplarzy na całym świecie, a jej popularność sprawiła, że wiele elementów powróciło w późniejszych odsłonach, w tym w Pokémon Let’s Go, Pikachu! z 2018 roku na Nintendo Switch, które w dużej mierze było nowoczesnym odświeżeniem Yellow, które połączyło klasyczną mapę Kanto i fabułę Yellow z mechaniką znaną z Pokémon GO.

Pokémon Yellow kryje w sobie sporo ciekawostek, które wyróżniają ją na tle wcześniejszych odsłon. Powstała jako bezpośrednia inspiracja pierwszym sezonem anime, więc gracz zaczyna z Pikachu, który nie chce pozostać w Pokéballu i podąża za bohaterem na ekranie, reagując na wydarzenia w grze, jego nastrój można sprawdzić, zagadując go na mapie. W tej wersji zmieniono również dostępne Pokémony tak, aby drużyna gracza mogła przypominać tę z serialu, a postacie takie jak Jessie i James z zespołu R otrzymały własne scenki fabularne. Yellow doczekało się reedycji w cyfrowej wersji na konsolę Nintendo 3DS w 2016 roku, z zachowaną grafiką i mechaniką z lat 90., ale dodano obsługę bezprzewodowej wymiany Pokémonów.

Przy okazji doceniam, jak łatwo dziś gra się w gry. Pokémon Yellow miało oficjalne poradniki, jeden właśnie do mnie leci z Japonii i jest grą, która w swojej epoce potrafiła sprawić trudność. Może nie tak złożoną jak The Legend of Zelda: Link’s Awakening, gdzie trzeba się domyślić, że postać z jednego końca mapy pragnie przedmiotu z drugiego, ale nadal na tyle wymagającą, że czasem zaglądam do internetu, żeby sprawdzić, co dalej. Trochę zabija to zen łapania i trenowania Pokémonów, ale nie mam już cierpliwości do błądzenia po mapie. Mimo tego świat gry jest uroczy, zwłaszcza gdy patrzy się na oryginalną mapkę dołączoną do pudełka. Myślę, że ta gra zostanie ze mną na długo i jest jednym z kandydatów na to, by zabrać ją w najbliższą podróż.

Komentarze