Motocross Maniacs to jedna z tych gier na klasycznego Game Boya, które od razu przyciągają uwagę miłośników dwóch kółek. Jako posiadacz Yamahy FJ1200 od ponad dekady mam słabość do wszystkiego, co wiąże się z motocyklami, nawet jeśli nie są to maszyny crossowe. Nigdy nie startowałem w zawodach motocrossowych, ale pasja do silnika, zapachu paliwa i poczucia wolności jest chyba uniwersalna, a ta gra w pewnym sensie ją oddaje.
Tytuł zadebiutował w 1989 roku w Japonii, a rok później trafił na rynek amerykański i europejski. Za produkcję odpowiadało legendarne Konami, które w tamtym okresie miało już w dorobku takie hity jak Castlevania czy Contra. Motocross Maniacs szybko zyskało grono fanów dzięki prostej, ale niezwykle dynamicznej rozgrywce przypominającej skrzyżowanie platformówki i wyścigów z elementami akrobatycznymi. Gra była oceniana w tamtych lat bardzo dobrze, często dostając noty w okolicach 8/10, a gracze chwalili jej nietypowe połączenie zręczności i planowania ruchów.
Rozgrywka polega na pokonywaniu serii tras pełnych ramp, pętli i przeszkód, gdzie liczy się nie tylko prędkość, ale też odpowiednie wybicie i kontrola motocykla w powietrzu. Fizyka jazdy jak na ograniczenia Game Boya jest zaskakująco dopracowana. Motocykl ma wyczuwalną inercję, a precyzyjne operowanie gazem jest kluczowe. Niestety brak trybu pucharowego sprawia, że wyścigi są od siebie oderwane i rozgrywka opiera się wyłącznie na pojedynczych trasach. Do tego dochodzi problem z projektem gry, który potrafi zirytować - jeśli gracz popełni błąd przed rampą i utknie w miejscu, respawn przenosi go z powrotem dokładnie tam, gdzie brakuje miejsca na nabranie prędkości. To wymusza restart całej planszy i potrafi skutecznie odebrać ochotę na kolejne próby.
Mimo tych niedoskonałości gra ma swój niepodrabialny urok. To kawał historii mobilnego gamingu gier sportowych z czasów, gdy Game Boy dopiero zdobywał rynek, a producenci eksperymentowali z gatunkami i mechanikami. Nie jest to tytuł, do którego planuję wracać, ale cieszę się, że mogłem go sprawdzić. Nawet w prostych grach sprzed kilkudziesięciu lat można znaleźć przyjemność z jazdy, szczególnie gdy twórcy zadbali o tak dobrą symulację fizyki pojazdu w świecie ograniczonym czterema odcieniami szarości na małym ekranie.
Komentarze
Prześlij komentarz