Przejdź do głównej zawartości

Mario Paint: malujemy na Super Famicomie

Po raz pierwszy o Mario Paint usłyszałem dopiero w zeszłym miesiącu, gdy w ramach Nintendo Switch Online pojawił się port tej gry zarówno na Nintendo Switch, jak i Switch 2. Od razu skojarzyła mi się z czasami, gdy na starym Windowsie bawiłem się Paintem, więc postanowiłem poszukać oryginału. Szybko udało mi się zdobyć zestaw na Super Famicoma z charakterystyczną myszką, bez której gra nie miałaby większego sensu.

Mario Paint zadebiutowało w 1992 roku na Super Famicomie i w odróżnieniu od wielu innych tytułów z Mario w roli głównej nie było typową platformówką, lecz programem kreatywnym. Najważniejszą częścią zabawy jest rysowanie na ekranie przy użyciu myszy, która dla wielu graczy była w tamtym czasie czymś nowym. Jednak komputery domowe pojawiły się w większości domów lata później. Sama mysz była sprzętem dość prostym, podłączanym do portu kontrolera, ale jej obecność otworzyła drzwi do zupełnie innego rodzaju rozgrywki na konsoli, dotąd zdominowanej przez klasyczne pady. Co ciekawe, myszka działa zaskakująco dobrze. Mechanizm kulkowy, ale nie ma na co narzekać.



Gra oferowała nie tylko możliwość rysowania kolorowych obrazków, ale również tworzenia prostych animacji i muzyki. Edytor muzyczny pozwalał układać własne utwory z wykorzystaniem charakterystycznych dźwięków, od klasycznych instrumentów po efekty w stylu szczekania psa czy głosu Mario. W sieci do dziś można znaleźć setki coverów znanych piosenek tworzonych właśnie w Mario Paint.

Oprócz tego znalazły się minigry, takie jak łapanie komarów przy pomocy myszy. Nie każdemu one przypadły do gustu, bo były raczej prostym dodatkiem, jednak pokazują, jak twórcy starali się eksperymentować z możliwościami nowego kontrolera. Wspomniana myszka nie ograniczała się tylko do tego jednego tytułu. Można jej było używać również w innych grach, jak chociażby w SimCity, które na Super Famicomie uchodziło za jedno z najlepiej przeniesionych gier strategicznych z PC.

Jeśli spojrzeć na Mario Paint od strony technicznej, to gra wykorzystywała tryb graficzny Mode 0 konsoli SNES, co pozwalało na użycie bardzo żywych kolorów, choć paleta była oczywiście ograniczona w porównaniu do komputerów z tamtych lat. Mario Paint zebrało mieszane recenzje, bo jedni traktowali ją jako świetne narzędzie kreatywne, a inni jako zabawkę na chwilę. Średnia ocen oscylowała wokół 70–75 procent.



Moje własne wrażenia są podobne. Zabawa rysowaniem i tworzeniem muzyki jest ciekawa, ale niekoniecznie na godziny. To raczej krótki powrót do dziecięcej kreatywności niż pełnoprawna gra, do której chce się wracać codziennie. Szkoda, że w oryginalnej wersji nie było żadnej możliwości zapisania czy wydrukowania swoich dzieł (nawet w schematycznej postaci z wykorzystaniem drukarki do Game Boya). Dzisiaj Mario Paint jest bardziej ciekawostką niż tytułem, do którego wraca się dla rozgrywki, ale jednocześnie trudno odmówić jej uroku.

Komentarze