Czasami lubię sięgnąć po gry muzyczne. Nie należą one do moich ulubionych gatunków, ale od czasu do czasu potrafią dać sporo radości. Kiedyś spędzałem godziny przy kultowym Patapon, a ostatnio na moim PSP wylądowała gra, która zapoczątkowała zupełnie nową falę popularności w Japonii – 初音ミク -Project DIVA-, czyli Hatsune Miku.
Historia gier muzycznych sięga lat osiemdziesiątych, kiedy pojawiły się pierwsze próby połączenia rozgrywki z rytmem muzyki. Za jedną z pierwszych produkcji tego typu uchodzi PaRappa the Rapper z 1996 roku na PlayStation, gdzie gracz wciskał przyciski w odpowiednim momencie, aby bohater śpiewał kolejne linijki piosenki. Ten tytuł uważany jest za pioniera gatunku, który później rozwinął się w wiele kierunków. Ogromną popularność zdobyły serie takie jak Dance Dance Revolution, w które grano na specjalnych matach tanecznych oraz Guitar Hero i Rock Band, gdzie plastikowe instrumenty pozwalały wcielić się w gitarzystów i perkusistów. Nie można też zapominać o Osu!, które zaczynało jako darmowa gra na PC inspirowana rytmiczną produkcją Ouendan z Nintendo DS, a dziś ma status kultowy wśród fanów gatunku. Na tle tych wszystkich serii Project DIVA wyróżnia się tym, że zamiast symulować koncerty rockowe czy taniec, w pełni skupia się na świecie vocaloidów i elektronicznej muzyce tworzonej przez społeczność, co czyni ją wyjątkową propozycją wśród gier muzycznych.
Dla osób, które nie kojarzą, Hatsune Miku to wirtualna wokalistka stworzona przez firmę Crypton Future Media, działająca w oparciu o syntezator głosu vocaloid. Jej charakterystyczny, wysoki głos i wizerunek dziewczyny z turkusowymi włosami uczyniły z niej nie tylko ikonę muzyki elektronicznej, ale i pełnoprawną gwiazdę popkultury, która ma swoje koncerty, gadżety i ogromną społeczność fanów (którym nie przeszkadza to, że postać realnie nie istnieje). Premiera gry na PlayStation Portable w 2009 roku była jednym z momentów, które wyniosły Miku na szczyt popularności w Japonii.
Sama rozgrywka nie jest niczym zaskakującym dla fanów gatunku. Wybieramy utwór, a następnie wciskamy przyciski w odpowiednich momentach, zgodnie z symbolami pojawiającymi się na ekranie. To klasyka rytmicznych produkcji, znana chociażby z serii Osu! Project DIVA wzbogaca to jednak o dopracowane animacje z udziałem Miku.
Graficznie jak na możliwości PSP tytuł prezentuje się solidnie, chociaż trzeba uczciwie przyznać, że optymalizacja nie zawsze trzyma poziom. W bardziej rozbudowanych scenach, gdy animacje w tle robią się intensywne, spadki liczby klatek na sekundę potrafią mocno popsuć zabawę. W grze muzycznej, gdzie liczy się precyzja i rytm, jest to poważna wada. Na szczęście nie dotyczy to wszystkich utworów i w spokojniejszych momentach można cieszyć się płynną rozgrywką.
Mimo tego mankamentu trudno odmówić Project DIVA pewnego uroku. Gra sprzedała się w Japonii w setkach tysięcy egzemplarzy, a kolejne części trafiły później na PlayStation 3, PlayStation Vita, Nintendo Switch i inne platformy. Dziś seria ma status kultowej, a Miku stała się rozpoznawalna poza Japonią. Recenzje graczy zwykle mieszczą się w przedziale od 7 do 8 na 10, doceniając świetną muzykę i oprawę wizualną, a krytykując powtarzalność rozgrywki i inne problemy techniczne.
Sam mam jeszcze kilka piosenek do ukończenia i z przyjemnością je zaliczę, zanim gra trafi z powrotem na półkę. To nie jest produkcja, która na dłuższą metę zatrzyma mnie przy sobie, ale na krótkie sesje sprawdza się świetnie, zwłaszcza jeśli ktoś ma ochotę zanurzyć się w kolorowy, elektroniczny świat Hatsune Miku.
Komentarze
Prześlij komentarz