Przejdź do głównej zawartości

Tamagotchi GEN1: schematyczne zwierzątko

Zostawiając na chwilę temat retro konsolek, chcę podzielić się kilkoma wspomnieniami o Tamagotchi. Na pewno większość z was o nich słyszała, a pewnie część także je miała. To kultowe wirtualne zwierzątko, które mogliśmy karmić, bawić się z nim, leczyć i sprzątać po nim, stało się symbolem dzieciństwa końcówki lat 90. i początku 2000. Ja sam miałem kilka takich zwierzątek, choć muszę przyznać, że nie były oryginalne. Kupiłem je na lokalnym targu w moim rodzinnym mieście, gdzie w tamtych latach łatwiej było trafić na podróbki niż autentyczne produkty Bandai. Właściwie dodałbym, że z perspektywy dziecka z małego miasta była to jedyna możliwa, dostępna droga do zabawy z Tamagotchi. W latach 90. w Polsce rynek był pełen tanich, chińskich elektroniki, które wyglądały łudząco podobnie do oryginałów. 

W każdym razie, pamiętam, jak w przedszkolu opiekowałem się swoim Tamagotchi i przeżywałem prawdziwy stres, kiedy trzeba było na chwilę zostawić je w szafce, bo zaczynały się zajęcia z pisania literek. Dla kilkuletniego dziecka te momenty były wyjątkowo intensywne emocjonalnie. To świetny przykład tego, jak proste technologie mogą uczyć odpowiedzialności i przywiązania, nawet jeśli były to tylko kilka pikseli na monochromatycznym ekraniku LCD. W psychologii takie doświadczenia często porównuje się do pierwszych prób budowania więzi i opieki, które mogą zostać z nami na całe życie później jako miłe, sentymentalne wspomnienia.

Wirtualne zwierzątko w Gen 1 jest niezwykle schematyczne. To zaledwie kilka czarnych pikseli układających się w proste kształty na monochromatycznym ekranie. Mimo tej prostoty, mechanizm opieki uruchamia w nas procesy psychiczne podobne do tych, które towarzyszą relacjom z żywymi istotami. Nasz mózg ma naturalną tendencję do antropomorfizacji, czyli przypisywania przedmiotom lub istotom nieożywionym cech ludzkich. Dzięki temu nawet tak uproszczone stworzenie staje się w naszych oczach „prawdziwe”, możemy wyobrażać sobie jego charakter, nastrój czy potrzeby emocjonalne. To właśnie ta podatność na projekcję sprawia, że dla wielu osób Tamagotchi nie było tylko zabawką, ale swoistym towarzyszem dzieciństwa. Nie wierzycie? Sprawdźcie na wiki „tamagotchi effect”, czyli opisane zjawisko psychologiczne polegające na tym, że ludzie rozwijają emocjonalne przywiązanie do maszyn, wirtualnych zwierząt lub programów komputerowych, które naśladują cechy żywych istot. 

Po latach postanowiłem wrócić do elektronicznych zwierzątek i kupiłem kilka Tamagotchi, w tym widoczne na zdjęciu urządzenie z serii Gen 1 w edycji Pretty Party z 2025 roku. To model wiernie odwzorowujący klasyczne Tamagotchi z 1996 roku, które zadebiutowało w Japonii i sprzedało się w ponad 40 milionach egzemplarzy na całym świecie w ciągu zaledwie trzech lat (!) od premiery. Urządzenie wykorzystuje prosty wyświetlacz LCD o rozdzielczości 32x16 pikseli i 8-bitowy dźwięk przypominający wczesne gry Game & Watch od Nintendo.



Wersja Gen 1 oferuje podstawowe funkcje: karmienie, sprzątanie, podawanie zastrzyków w razie choroby oraz jedną mini-grę polegającą na zgadywaniu kierunku, w którym zwierzątko się obróci. To minimalistyczne podejście ma swój urok, ale niestety nie sprawdza się w moim obecnym, dorosłym życiu. Gdy pracuję intensywnie od rana do popołudnia, a nie mam czasu zajrzeć do urządzenia, zwierzątko niestety odchodzi. W odróżnieniu od nowszych wersji Tamagotchi, Gen 1 nie oferuje możliwości zatrudnienia wirtualnej opiekunki, co czyni go wymagającym czasowo. 

Wersja Tamagotchi Gen 1, o której pisałem, działa na prostym mikrokontrolerze o mocy obliczeniowej porównywalnej z najtańszymi dzisiejszymi kalkulatorami biurowymi. Procesor w tych urządzeniach to 8‑bitowy układ o częstotliwości pracy rzędu kilkudziesięciu kHz (dokładnie 32 kHz w oryginalnym Bandai Tamagotchi z 1996 roku). Dla porównania przeciętny współczesny kalkulator naukowy Casio również korzysta z 8‑bitowych procesorów, ale taktowanych nawet kilkanaście razy szybciej, bo w przedziale 500 kHz do 1 MHz. Tamagotchi jest nawet kilkukrotnie wolniejsze niż zwykły kalkulator szkolny. Warto dodać, że pamięć RAM w Gen 1 to zaledwie kilkaset bajtów, a pamięć ROM zawierająca całą logikę gry mieści się w około 2 kilobajtach. Dla kontekstu, nowszy kalkulator graficzny TI‑84 Plus ma 128 KB RAM i procesor 15 MHz. 

Mimo tego prostota tego modelu pozwoliła mi przeżyć kilka miłych chwil i przywołać wspomnienia z dzieciństwa. Stał się też punktem wyjścia do sięgnięcia po kolejne generacje Tamagotchi, które są znacznie bardziej rozbudowane, kolorowe i dostosowane do współczesnych realiów. W ankietach przeprowadzonych na Reddit i Discord wśród fanów Tamagotchi, oryginalne Gen 1 i Gen 2 wciąż są uznawane za „najbardziej nostalgiczne”, ale użytkownicy przyznają, że i tak wolą grać na nowszych modelach z większą liczbą funkcji i mniej surową mechaniką gry. Oceny na Amazonie dla Gen 1 oscylują wokół 4.5/5 gwiazdek, sam oceniałbym podobnie.

Komentarze

  1. Ej ale czy zatrudnianie opiekunki do takiego wirtualnego zwierzątka trochę nie mija się z celem xDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. nie, nie mija się 😸 jak nie masz czasu na zabawę nad zwierzątkiem i karmienie np. od 8 do 18 bo praca, a nie wyciągniesz tamagotchi w prokuraturze bo chyba nie wypada 😅 to przynajmniej zwierzątko nie pada z głodu

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz