Od kilku dni męczę się z Mario vs. Donkey Kong na Game Boy Advance. Zostało mi już naprawdę niewiele do ukończenia tej gry, która zresztą niedawno doczekała się remake’u na Nintendo Switch z nową oprawą graficzną i poprawionymi animacjami.
Mario vs. Donkey Kong to platformówka wydana w maju 2004 roku przez Nintendo, będąca duchowym spadkobiercą klasycznego Donkey Kong z automatów arcade z 1981 roku i jego późniejszej wersji na Game Boya z 1994. Żeby się na chwilę przenieść w czasie i poczuć klimat premiery gry, w czerwcu 2004 roku świat gier wideo był zdominowany przez przenośne konsole, a Game Boy Advance znajdował się u szczytu popularności dzięki takim tytułom jak Pokémon FireRed i LeafGreen. Był to też czas, gdy na rynku powoli zaczynały pojawiać się pierwsze informacje o nadchodzących konsolach nowej generacji, jak Nintendo DS i Sony PSP. Coraz głośniej mówiło się o premierze Facebooka kilka miesięcy wcześniej. Globalnie rok 2004 upływał pod znakiem drugiej kadencji George’a W. Busha w USA, wstąpienia Polski i kilku innych krajów do Unii Europejskiej oraz trwających przygotowań do Letnich Igrzysk Olimpijskich w Atenach, które rozpoczęły się kilka tygodni później.
Gra zebrała dosyć dobre recenzje od graczy i krytyków. Średnia ocen na Metacritic to 81/100, a serwis IGN przyznał jej 8,1/10 chwaląc pomysłowe zagadki logiczne i oldschoolowy klimat, ale krytykując powtarzalność poziomów. W Japonii tytuł sprzedał się w około 200 tysiącach egzemplarzy w pierwszym roku od premiery, a na całym świecie osiągnął 1,37 miliona kopii.
Gra oferuje kilka światów, które właściwie wizualnie i gameplayowo nie różnią się od siebie. W każdym z nich naszym zadaniem jest doprowadzenie małego zabawkowego Mario do wyjścia, co wymaga pokonania dwóch poziomów: pierwszego typowo platformowego i drugiego polegającego na uwolnieniu Toy Mario. Na końcu każdego świata czeka walka z bossem czyli samym Donkey Kongiem, którego liczba żyć zależy od liczby Toy Mario, które udało się uratować w danym świecie.
To prosta platformówka z elementami zręcznościowymi jak unikanie kolców, przeskakiwanie po linach czy aktywowanie przełączników. Mechanika zbierania prezentów, które odblokowują mini-gry i dodatkowe życia, na wyższych poziomach staje się niemal zbędna. Nawet jeśli stracimy wszystkie życia, gra pozwala kontynuować zabawę bez większych konsekwencji, co przypomina bardziej współczesne odsłony serii Super Mario. Mimo że Mario i Donkey Kong to postacie kultowe, ta gra nie do końca trafiła w mój gust. Postać Mario porusza się topornie, a mechanika skakania wydaje się niedopracowana. Ścieżka dźwiękowa jest powtarzalna i nie zapada w pamięć, choć same animacje są przyjemne dla oka i zaskakująco płynne jak na możliwości Game Boy Advance. To jednak za mało, żeby uratować grę przed poczuciem monotonii.
Ciekawostką jest, że remake na Switcha z 2024 roku wprowadził tryb kooperacji, dzięki któremu możemy grać wspólnie jako Mario i Toad. Nintendo dodało też nowe poziomy oraz poprawiło sterowanie, co było jednym z najczęstszych zarzutów wobec oryginału.
Komentarze
Prześlij komentarz